Skutek uboczny koronawirusa – spadek emisji CO2. Czy wystarczy, by Polska sprostała nowemu Prawu Klimatycznemu?

Co łączy Polskę i Chiny? Wyzwania zdrowotne! I nie chodzi jedynie o koronawirusa, ale o wyzwania związane z chorobami spowodowanymi nadmiernymi emisjami CO2. Paradoksalnie obecnie jedno zagrożenie redukuje drugie, na co wskazują dane agencji Bloomberg. Jednak nawet gdyby koronawirus spowodował w Polsce spadki emisji CO2 proporcjonalne do tych w Chinach, to wciąż byłoby za mało, by sprostać ogłoszonemu przez Komisję Europejską projektowi nowego Prawa Klimatycznego. Zakłada ono podniesienie i tak wyśrubowanych celów redukcji emisji CO2 z 40% - do nawet 55% do roku 2030 (w stosunku do poziomów z roku 1990). Jak zatem podejść do wyzwania w sposób konstruktywny, nie zdając się jedynie na skutki uboczne pandemii? Komentują eksperci Fortum.

Gdy w grudniu 2019 roku Rada Europy debatowała nad tym w jakim tempie doprowadzić do ograniczeń w emisjach CO2, Polska zwróciła uwagę na fakt, że w stosunku do innych krajów ma dużo trudniejsze zadanie do wykonania i dlatego powinna mieć prawo do tego, by unijne cele osiągać we własnym tempie. W pierwszej chwili wydawało się, że Polska uzyskała dla siebie „klimatyczny wyjątek” – podobny do tego, jaki dla Wielkiej Brytanii w latach 80-tych wywalczyła Margaret Thatcher, przy obliczaniu składki do unijnego budżetu.

Niestety ogłoszony z początkiem marca 2020 roku przez Komisję Europejska projekt nowego Prawa Klimatycznego wyjątek ten znosi. Obliguje on Polskę do przyspieszenia walki z emisjami C02 na równi z innymi krajami, by już za 10 lat zredukować go do poziomu 55%, a nie jak dotychczas 40% (w stosunku do poziomów z roku 1990).

Czy to dużo? „To bardzo dużo” – uważa Arkadiusz Kosiel, dyrektor ds. regulacji i taryf w Fortum. „Redukcje, i to znaczne, w emisjach CO2 są możliwe – dowodem są Chiny, gdzie sytuacja kryzysowa wywołana koronawirusem spowodowała tymczasowy ich spadek o 1/4. Stało się to jednak dlatego, że kraj – jego produkcja, logistyka i transport – zostały sparaliżowane.  Być może w Polsce też koronawirus spowoduje przejściowy spadek emisji, jednak z pewnością nie rozwiąże to naszych problemów związanych z koniecznością redukcji CO2 na dłuższą metę. To dlatego musimy szukać sposobów na efektywne i trwałe ograniczanie emisji we wszystkich obszarach naszej działalności”.

„Dobrym krokiem w kierunku redukcji emisji byłaby większa dywersyfikacja źródeł energii, z uwzględnieniem wielu rodzajów paliw lokalnych – w tym także paliw alternatywnych” – tłumaczy Piotr Górnik, dyrektor ds. energetyki cieplnej Fortum. „Furtką dla takiej dywersyfikacji byłby zawarty w ogłoszonej w grudniu 2019 strategii Rady Europy zapis mówiący o tym, że poszczególne kraje mają swobodę kształtowania swojego miksu energetycznego”.

„W zakresie produkcji energii, w tym energii cieplnej, ważne będzie równoległe promowanie rozwiązań rozproszonych, które jednak nie wszędzie są możliwe do zastosowania, i rozwiązań kogeneracyjnych. Warto także promować często niedoceniane, a bardzo efektywne energetycznie ciepło sieciowe. Ogrzewanie indywidualne jest bowiem jak posiadanie własnego auta: wygodne, ale i kosztowne – także dla środowiska. Ciepło sieciowe można z kolei porównać do transportu publicznego. Koszty korzystania z niego dzielone są na większą grupę beneficjentów, a i zanieczyszczenie środowiska jest mniejsze. Warto jednak pamiętać, że ciepło sieciowe ciepłu sieciowemu nierówne. Zgodnie z dyrektywą RED II powinno ono być wytwarzane w oparciu o rozwiązania zielone” – dopowiada Arkadiusz Kosiel.

Rozwiązaniem zrównoważonym jest na przykład wykorzystanie paliwa alternatywnego, produkowanego z odpadów, czyli RDF. „RDF – tłumaczy Piotr Górnik – to przykład na to, że to, co dla jednych jest kłopotem, dla innych może stać się rozwiązaniem. RDF to bowiem paliwo produkowane z odpadów trudno-przetwarzalnych. Z powodzeniem jest ono wykorzystywane w wielopaliwowej elektrociepłowni Fortum w Zabrzu”.

Fortum znane jest zresztą na świecie ze swojego nieszablonowego podejścia do efektywności energetycznej. Firma szuka jej wszędzie. W Sztokholmie wykorzystuje do zasilania swojej sieci ciepłowniczej m.in… ciepło wytwarzane przez lokalną serwerownię. W ten sposób pozyskuje 1 MW mocy, który można rozprowadzić do 2,5 tys. mieszkań w tym mieście.

Koronawirus z pewnością także w Polsce wpłynie na redukcję emisji CO2. W jakim stopniu? To pokaże czas. Jednak nie polegajmy jedynie na tego typu zjawiskach, bo wbrew pozorom mamy więcej możliwości na to, by zbliżyć się do unijnych celów. A jako Polacy znani jesteśmy przecież ze swojej kreatywności i zaradności – zwłaszcza w obliczu narodowych wyzwań.

Autor: Fortum